10 maja 2020, 20:04
Wyobraź sobie, że jesteś na wielkiej pustyni i masz przed sobą wyspę na której znajduje się wielki wodospad. Twoje pragnienie jest bardzo silne, chciałbyś napić się wody. Zmierzasz w kierunku wyspy, jednak nie czujesz, abyś był bliżej celu. Odległość wciąż taka sama, a ty nadal masz sucho w gardle. Złościsz się, stoisz w miejscu mimo tego, że przyspieszyłeś. Po pewnym czasie w twoim organizmie brakuje już na tyle wody, że tracisz przytomność i upadasz. Powoli zamykasz oczy i znikasz z tego świata zastanawiając się, dlaczego woda wciąż była w tym samym punkcie.
Gdy czegoś nam bardzo brakuje, to zazwyczaj sobie malujemy w naszej wyobraźni. Czasami obrazy są tak mocne, że zamieniają się w iluzje, która wydaje się nam dobrym punktem zaczepienia. W tym wypadku, dla odwodnionego pustelnika celem była woda. Jego wyobrażenie było tak wielkie, że widział ją naprawdę. Człowiek musi być świadom tego, iż cel życiowy jest uzależniony od hierarchii jego potrzeb. Gdy stoimy na samym szczycie, możemy myśleć o zakładaniu rodziny, osiągnięciach sportowych, awansach zawodowych. W przypadku znajdowania się na samym dole, walczysz w swoim życiu o przetrwanie. Takim przykładem jest bieda, wojna, brak podstawowych potrzeb w niektórych częściach świata np. Wody w Afryce. Taki stan rzeczy stawia nas w innej sytuacji, ponieważ dla każdego z nas co innego będzie priorytetem. Nie ma ludzi równych i lepszych, po prostu rodzimy się w gorszych lub dogodnych warunkach, które podwyższają lub zmniejszają jakość naszego życia.
To była iluzja rzeczywista, która pokazuje twojemu własnemu ja, prawdziwe, realne potrzeby do zaspokojenia. A co w przypadku, kiedy ta iluzja ilustruje nam odwrotny efekt do zamierzonego? Oczywiście, chcemy pierwszy wariant, ponieważ to przybliża nas do uszczęśliwienia samego siebie. Iluzja nierzeczywista.
Wyobraź sobie, że jesteś synem wysoko postawionej rodziny prawniczej. Od małego słuchasz jak rodzice posługują się prawniczym żargonem przez telefon, wśród znajomych i klientów. Często przychodzisz do pokoju rodziców po ładowarkę do telefonu, żeby odkurzyć, umyć podłogi, otworzyć okno lub wziąć klucze z biurka. Na biurku leżą akta spraw, kodeksy prawne itp.. Prawdopodobnie codziennie jesteś w tym pokoju, i prawdopodobnie codziennie patrzysz na te książki. Oprócz tego masz kilku kolegów od małego kajtka, którzy są synami prawników, ponieważ twoi rodzice mają z nimi stały kontakt prywatny i zawodowy. Oprócz tego, rodzice od małego starają się prowadzić wysoką jakość twojego życia. Korepetycje, dodatkowe zajęcia w szkole, poza nią itp.. Przez kilkanaście lat mówią ci, abyś skończył studia i był wykształcony jak oni. Pomagają ci wybrać szkołę, ponieważ większość młodzieży w trakcie adolescencji ma problem z wybraniem szkoły i tego, co chce robić w życiu. Po kilku latach dochodzisz do wniosku, iż twoi rodzice mogą ci pomóc w rozwinięciu swojej kariery zawodowej. Zauważasz, że życie kosztuje, ponieważ trzeba się usamodzielnić. Bycie prawnikiem to dobry biznes i będzie cię stać na pewien luksus i samodzielność. Podoba ci się to, a rodzice mówią ci: a nie mówiliśmy?
Teraz wyobraź sobie, że w dzieciństwie byłeś perfekcyjnym logistykiem w wieku 4 lat Potrafiłeś zorganizować transport dla zniszczonej zabawki auto, której odpadło koło. Potrafiłeś skonstruować drogę w ten sposób, aby auta jeździły efektywniej i szybciej. Dzieliłeś je na szybsze, wolniejsze i wybierałeś dla nich najkorzystniejszą trasę. Potrafiłeś w ten sposób bawić się po kilka godzin dziennie bez przerwy, dopóki mama nie krzyczała po ciebie na obiad. Teraz po kilku lub kilkunastu latach bycia prawnikiem nagle masz dość. Nie czujesz tego co na początku i nie wychodzi Ci w relacjach z innymi ludźmi. Czujesz jak świat ci się wali, ponieważ czegoś ci brakuje. Całą winę zwalasz na innych ludzi, na pracę, na swój wiek, tylko nie na to, czego potrzebujesz naprawdę. Twój problem jest taki, że prawdopodobnie bycie prawnikiem nie jest twoim sensem w życiu. To tylko pozorna iluzja, która przyćmiła iluzje rzeczywistą, wizję siebie w przyszłości jako kogoś pokroju logistyka.
Ludzie są nieszczęśliwi nie przez to kim są, ale przez to jak są. W bardzo wielu przypadkach wydaje nam się, że znaleźliśmy swój sens życia i idziemy tą drogą w zaparte. Ta iluzja staje się tak potężna, że przestajemy sobie uświadamiać istotę powołania nawet z okresu dzieciństwa. Wszystko przez narzucane normy, wartości, wymagania rodziców, nauczycieli, rówieśników. Zamykamy swoje predyspozycje, tworząc ułudę przez innych. Tworzymy przez naśladowanie ich albo złe doświadczenia z dzieciństwa, aby nasza słaba strona była mocną. Mało kto od razu odnajduje prawdziwy sens w życiu i stąpa po ziemi jako nie daleki perpetum mobile psychologiczny. Nie bez powodu mówi się, że jeśli chcesz zmieniać świat, zacznij od siebie! Jest w tym tyle prawdy ile chcesz żeby było. To zależy od ciebie, czy zauważysz u siebie istniejące braki i rzeczywiste potrzeby.
Zaspokojenie tej fundamentalnej potrzeby w każdym z nas, jest motorem napędowym do funkcjonowania w życiu. Jeśli nie robimy tego w sposób wystarczający, nasza wydajność spada, tak samo jak bariery psychologiczne. Stajemy się bardziej podatni na bodźce z otoczenia, które w miarę upływu czasu powodują to, że rozpadamy się od środka. Jedni rozpadną się w taki sposób a drudzy w taki, to kwestia naszych psychicznych predyspozycji. Nikt nie lubi, gdy blokujemy jemu rozwój i zakładamy kajdanki. Jak zabraniasz ukochanej malować po nocach, to ona przestaje się odzywać na tydzień. Jak zabraniasz ukochanemu grać na gitarze po kilka godzin dziennie, to nic dziwnego, że między wami bywa inaczej. Nie lubimy być ograniczani, spowalniani przez miłość itp. Jeśli zaspokoimy swoją potrzebę, tego potwora naszej psychiki, nagle zmieniamy podejście do otoczenia i samych siebie. Narcyzm, tym jesteśmy.